Witajcie w domu wędrowcy
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Pewnej wiosny takiej jakich wiele zawitał do Brockel niejaki Dawmet. Wraz ze swoją karawaną szukał ochotników do ochrony jego cennych dóbr. Znalazł on w końcu grupę odważnych a dziwna to była grupa. Czemuż? A to dlatego że w tym pięknym ludzkim zawszonym miasteczku ochotnikami zostały dwa krasnoludy, elf i nizioł. Krasnoludy nosiły wielkie miana. Twarde i szorstkie tak samo jak ich rysy, rysy i sama natura. Pierwszy z nich nosił miano Elberis. Potężnie umięśniony, z brodą zaplecioną w warkocze i jednym problemem. Zbyt pustą sakwą by dokonać najświętszej kontemplacji swej rasy. Rozważać nad kuflem gorzały. Drugi z krasnoludów co się zwoił Yoristodir. Dość krępej budowy o rudym czubie i potężnym toporze. Widać było z daleka że to przeciwnik godny dla wielu bestii z lasów. Pas ciasno opinał się na jego beczułkowatym brzuchu wskazując że Yoristodir nie tylko gromił wrogów. Elf Arendil mieszkaniec Lasów Laurelorn należy do znanej z umiejętności posługiwania się łukiem rodziny , lecz on sam nie miał do tego tak dużego talentu jak ojciec i rodzeństwo. To czym wyróżniał się od reszty było to że jako jedyny w rodzinie posiadał dar magiczny. gdy wiek jego dobił 40 Mistrz kazał mu wyruszyć w podróż by zyskać nowe umiejętności i dalej się rozwijać "będziesz mógł wrócić dopiero za 40 cykli ". Więc wyruszył nie posiadając pieniędzy, jedzenia niczego w drodze wymyślił jak mógłby zarobić zaczął wytwarzać fałszywe amulety by mieć za co żyć, łapał się każdej pracy jaka tylko mogła zapewnić mu przetrwanie. Oraz niziołek mały rozgadany Murd Riadoc Rzęsawik. Cwaniak z pustą kiesą i wielkim zapałem. Całkiem dobry w łuku nadrabiał sprytem braki we wzroście. Animuszu dodawał mu kapelusz z piórkiem a wielki wór na łupy zwisań niczym przebity pęcherz. I ta banda miała bronić Karawany jadącej na północ....
Offline
Strony: 1